Uroda

Najlepsze rozświetlacze thebalm i wibo

Hej dziewczyny! Dzisiejszy post dla nikogo nie będzie raczej zaskoczeniem. Każda z nas uwielbia błysk jaki daje nam rozświetlacz. Jednak znalezienie odpowiedniego produktu bywa bardzo trudne, ponieważ na rynku mamy ogromny wybór. Często mija naprawdę sporo czasu zanim znajdziemy ten idealny, który stanie się nieodłącznym elementem naszego makijażu. W tym wpisie chciałabym przedstawić Wam moje dwa ulubione rozświetlacze, których póki co nie zamieniłabym na nic innego, bo w 100% spełniają moje oczekiwania. Zapraszam do lektury!

MARY-LOU MANIZER

Na zdjęciu znajduje się  rozświetlacz w kompakcie Mary Lou Manizer od TheBalm, jest ułożony na gazecie, a obok niego znajduje się perłowa opaska oraz talerzyk

Rozświetlacze pokochałam jakieś dwa lata temu, kiedy to na gwiazdkę dostałam Mary-Lou Manizer od theBalm. Oczywiście wcześniej używałam innych rozświetlaczy, ale żaden nie był na tyle dobry, żeby zostać przy nim na dłużej. Mary-Lou bardzo długo był moim numerem jeden i po niekąd nadal nim jest, jeśli weźmiemy pod uwagę rozświetlacze w kamieniu. Już sama konsystencja produktu jest warta uwagi – kosmetyk jest bardzo drobno zmielony, aksamitny, dzięki czemu ma się wrażenie jakby był lekko wilgotny. Drobinki zawarte w rozświetlaczu są w ogóle nie wyczuwalne, w żaden sposób nie przypominają brokatu, który często spotykamy w tego typu produktach.

Efekt, jaki rozświetlacz zostawia na skórze możemy stopniować – od delikatnego rozświetlenia, przez podkreślenie, do pełnego efeku glow. Jego kolor przypomina szampańskie złoto – jest piękny i delikatny. Pokuszę się o stwierdzenie, że jako jeden z niewielu rozświetlaczy, sprawdzi się dla wielu typów urody ze względu na swój uniwersalny odcień. Dodatkowo, warto podkreślić, że Mary-Lou przepięknie odbija światło, tworząc przy tym pewnego rodzaju taflę. Rozświetlacz, dzięki swojej konsystencji bardzo płynnie i naturalnie spaja się z makijażem, nie tworząc nieestetycznych przejść. Oprócz tego, idealnie sprawdzi się zarówno przy makijażu dziennym, jak i wieczorowym, ponieważ bardzo długo utrzymuje się na twarzy. 

Zdjęcie przedstawia lekko otwarte opakowanie rozświetlacza Mary Lou Manizer od TheBalm, które jest ułożone na gazecie, a obok niego znajduje się perłowa opaska i talerzyk

Będąc przy tym produkcie warto zwrócić  również uwagę na jego walory estetyczne. Rozświetlacz jest zapakowany w prześliczną i co ważne praktyczną, kompaktową puderniczkę z ciekawą grafiką w stylu Pin Up. Na ogromny plus opakowani działa również fakt, że puderniczka w środku zawiera również lustereczko, co jest niesamowicie przydatną opcją.

 

CHROME DROPS WIBO

Na zdjęciu znajduje się leżący na talerzyku otwarty rozświetlacz w płynie Chrome Drops od Wibo, obok niego leży pepitka ukazująca kolor produktu, a zaraz obok niej perłowa opaska

Rozświetlacz w płynie marki Wibo jest zdecydowanie moim ulubionym produktem tego typu. Długo nie mogłam się przekonać do płynnych rozświetlaczy, ale słyszałam sporo pozytywnych opinii na jego temat i postanowiłam sama go przetestować. No i szczerze mówiąc, nie zawiodłam się – jest genialny! Oprócz tego, że pięknie rozświetla twarz to dodatkowo nadaje jej ładnego i zdrowego błysku. Niemal idealnie dostosowuje się i łączy z podkładem, co w przypadku płynnych produktów jest bardzo istotne. Sama posiadam go w odcieniu nr 1 i jestem zachwycona, ponieważ produkt ma piękny, szampański odcień, z delikatnymi drobinkami. Konsystencja rozświetlacza  jest dość rzadka i nielepiąca, dzięki czemu bardzo łatwo i przyjemnie rozprowadza się po twarzy. W porównaniu do rozświetlaczy w kamieniu, jest o wiele bardziej intensywny i często wystarczy jedna kropelka, by uzyskać zamierzony efekt. (Często w celu uzyskania większego efektu wow stosuję oba rozświetlacze – i w kamieniu i płynie. )

Używając tego rozświetlacza zawsze na twarzy uzyskuję przepiękną taflę. Produkt nadaje się zarówno do aplikacji pod, jak i na makijaż, nie niszcząc go przy tym, co dla mnie jest dodatkowym plusem. Oprócz tego, rozświetlacz świetnie sprawdza się również na ciele w miejscach, takich jak obojczyki i dekolt, które często chcemy uwydatnić. Warto również podkreślić, że produkt jest bardzo trwały i utrzymuje się cały dzień. 

Zdjęcie przedstawia rozświetlacz w płynie Chrome Drops Wibo, leżący na gazecie i oparty o perłową opaskę i talerzyk

Dodatkowym walorem, przemawiającym za tym produktem jest jego skład. Jako, że zawiera w sobie olej jojoba, nie wysusza skóry. Wręcz przeciwnie nawilża ją, co jest wyczuwalne, zwłaszcza zaraz po jego aplikacji. No i oczywiście Chrome Drops ma przepiękny, delikatny, kwiatowy zapach, przez co codzienny makijaż staje się jeszcze przyjemniejszy.  

Podsumowując, dodam tylko, że obecnie to moje dwa ulubione rozświetlacze i z czystym sumieniem mogę Wam je polecić. Co prawda, rozświetlacz  Mary-Lou nie należy do najtańszych, ale jest niesamowicie wydajny i gwarantuję, że wystarczy Wam na długo. Natomiast produkt marki Wibo jest zdecydowanie tańszy, ale swoją jakością dorównuje innym, droższym produktom tego rodzaju. Polecam Wam wypróbować je oba i przekonać się na własnej skórze, że są świetne!

A jakie są Wasze ulubione rozświetlacze?

 

 

 

Podobne posty

Brak komentarzy

    Zostaw komentarz